
CIEKAWOSTKI BUDNIK
WSPOMNIENIA Z ŻYCIA W BUDNIKACH OSTATNIEGO ŻYJĄCEGO WALTERA KLAPPERA
Artykuł ten będzie poświęcony biografii i wspomnieniom jednego z ostatnich żyjących mieszkańców Budnik, Walterowi Klapperowi. Przekaz tych wspomnień uzyskaliśmy dzięki uprzejmości naszego sympatyka, z pochodzenia Niemca, Pana profesora Hermana F. Weissa, mieszkającego obecnie w USA. On to w czasie II wojny światowej zamieszkiwał w leśniczówce i ówczesnym schronisku „Jedlinki”- /Tanenbaude/, wraz z rodzicami.
Los go tam rzucił z powodu przeniesienia jego ojca inżyniera do pracy w fabryce zbrojeniowej w Krzaczynie, obecnie dzielnica Kowar. Pan Weiss po wielu latach z sympatii do Karkonoszy i miejsca zamieszkania w nich, napisał i wydał książkę w języku niemieckim opisującą życie w Krzaczynie i okolicznych osadach. W swojej publikacji również wiele wspomniał o Budnikach. Pan Weiss z W.Klapperem rozmawiał w 2002 roku. Ostatni raz Weiss z Klapperem rozmawiał telefonicznie na temat Budnik przez godzinę czasu w dniu 18.02.2013 roku.
Z relacji Klappera wynika, że jako dziecko zamieszkiwał na Budnikach do roku 1942, wraz z rodziną, ojcem Alfredem, matką Margaret siostrą Leni i młodszym bratem Alfredem. Walder był zaprzyjaźniony z rodziną leśniczego Roberta Liebiga, a w szczególności ze starszym o 5 lat synem Uli. Wymieniony przyjaciel został powołany do wojska i poległ podczas walk na Krecie. Brat Uli , Heinz zginął na froncie wschodnim w ZSRR.
Na Budnikach panowały zimą bardzo surowe warunki, pokrywa śnieżna zawsze przekraczała metr grubości. Pamięta opowiadania matki jak chodziła do Budnickiej szkoły, do której uczęszczało niewiele dzieci, a w tym siedmioro lub ośmioro, należało do rodziny nauczyciela. Sam Klapper chodził do szkoły w Krzaczynie. Zimą z uwagi, że dobrze jeździł na nartach, korzystając z nich w podróży do i ze szkoły. Zjeżdżał do miejsca, gdzie kończył się śnieg, a póżniej narty zostawiał w zagajniku, tam gdzie zwyczajowo listonosz pozostawiał rower narty lub sanki. Dalej szedł pieszo. Mimo młodego wieku bardzo dobrze jeździł na nartach. Do tego stopnia, że udzielał instruktażu żołnierzom przebywającym na urlopie w domu wczasowym dla wojska „Schenkendorfbaude”, w którym przebywało do 30 żołnierzy w jednym turnusie. W dowód wzajemności, był tam zapraszany na obiady. Z uwagi na jego umiejętności jazdy na nartach, brał wielokrotnie udział w konkursach i zawodach, gdzie zdobywał nagrody. Dziadka swojego nie znał, a babka nazywała się z domu Brunnecker. Jeśli wspomina o babce, to przypuszczalnie ona też mieszkała razem z nimi. Należał jak to nazwał do grupy młodzieżowej, która miała siedzibę w Krzaczynie. Prawdopodobnie chodzi o przynależność do „Hitler Jungen” /młodzież Hitlera/
Rodzina Klapper hodowała kury, bydło, które wypasało się na łące, około 10 minut drogi od domu. Ojciec był z zawodu kołodziejem. Miał przydomowy warsztat w którym naprawiał narty i produkował sanki dla rodziny. Pierwotnie był pracownikiem leśnym. Następnie przez około 10 lat był listonoszem do 1943 roku. Po pocztę chodził do Kowar. W drodze powrotnej dostarczał pocztę do Krzaczyny i przez „Jedlinki” wracał na Budniki. Mama Klappera trudniła się handlem drewnem, które woziła zima na saniach.
Drewno pakowała w worki i układała na saniach, gdzie w przodzie siadał ich pies rasy pudel. Korzystając z pobytu w Kowarach, robiła tam zakupy i wracała pieszo na Budniki ciągnąc za sobą sanie. Rodzina Klapper dodatkowo trudniła się wynajmem dwóch pokoi dla turystów i narciarzy, którzy przybywali z Kowar i Karpacza w drodze na przełęcz Okraj, a także z Wrocławia. W trakcie ruchu turystycznego Klapperowie przy swoim budynku mieszkalnym stawiali tablice z napisem „świeże mleko i maślanka”, co sprzedawali podróżnym. Największy ruch był w okresie letnim. Funkcjonowało schronisko młodzieżowe. Matka bardzo często gotowała obiady dla turystów. Cztery domy należały do rodzin zamiejscowych które, były zamieszkiwane w sezonie turystycznym. Miedzy innymi zamieszkiwały rodziny Diermann i Stamphel.
Latem przyjeżdżał na wakacje emerytowany generał Buchholz. Całkiem po wyżej w rogu /miejsce bliżej nieokreślone/ mieszkał specyficznie dziwaczny stary kawaler Jungnickel. Przed Vierichem schronisku „Forstbaude” zamieszkiwała rodzina Gross. W rodzinie tej było dwoje starszych, prawdopodobnie dziadkowie ,rodzice i dzieci. Hodowali konia i tym koniem przywozili napoje, a zimą organizowali dla turystów i miejscowych dzieci kuligi.
W budynku w którym zamieszkiwali nie było prądu i oświetlali sobie lampami naftowymi. W piecach palili węgłem sprowadzonym latem z Kowar i drewnem, z okolicznych lasów. Klapper chętnie wspomina ciężkie życie na Budnikach i wspaniałą naturę tego miejsca. Twierdzi, że wszystko ma w głowie i jeszcze wszystko ma wyraźnie przed oczami.
UZUPEŁNIENIE I SPROSTWANIE DO ARTYKUŁU
„Edukacja szkolna na terenie Budnik –Forstbauden do roku 1945”
Szanowni Państwo jak Wiecie, nasze artykuły nie zostają całkowicie zamknięte w treści.
Czynimy to ze względu na pozyskiwanie nowych informacji o danym zdarzeniu, sytuacji i.t.p. Również korygujemy błędy wynikłe z pozyskanych informacji. I tym razem odkryliśmy nowe informacje, co do osoby nauczyciela. Faktycznie nauczycielem Był Heinrich Liebig, a nie jak wstępnie podaliśmy Robert Liebig. Robert Liebig był gajowym na terenie Budnik. Wystąpił zbieg nazwisk, lub Robert był krewnym Heinricha.
Korzystając z pozyskanych informacji, pragniemy Państwu przybliżyć biograficznie postać nauczyciela. Heinrich Liebig urodził się 24.12 1841 roku, na Wilczej Porębie /Wolfschau/. Szkołę Powszechną ukończył w Karpaczu . Wyuczonym jego zawodem był zawód tytoniarz.
Nie posiadał wykształcenia w kierunku pedagogicznym. Natomiast ukończył wiele kursów i seminariów pedagogicznych w Bolesławcu i Legnicy. Ożenił się z Marią Kretschmer, córką właścicielki schroniska Zur-Forstbauden i naleśnikarni. 1 kwietnia 1871 roku utworzono szkołę na Budnikach, której nauczycielem został Heinrich Liebig. Szkoła znajdowała się na wysokości 856 m. n.p.m. i składała się z jednej izby lekcyjnej o powierzchni 95m2. Budynek szkolny był oznaczony nr6. W klasie znajdowały się proste ławki drewniane. Na ścianie wisiała tablica i skrzypce. Na początku do szkoły uczęszczało 10-cioro dzieci, szczytowym czasie 16-ścioro, a w 1910 roku zaledwie siedmioro. Liebig w tej szkole uczył przez 39 lat do roku 1910. Był inicjatorem założenia przyszkolnego ogródka alpejskiego. Po roku 1910 szkoła została zamknięta, a uczniowie uczęszczali do szkoły w Krzaczynie
KOLEJ ZĘBATA W BUDNIKACH
Opublikowane w czasopiśmie „Schlesische Bergwacht”, sierpień 2003r., dostarczone przez Pana Karla – Heinza Dreschera.
Autor: Karl – Heinz Drescher
Tłumaczył Michał z Poznania
Stara, dobra kolej karkonoska… tak brzmi tytuł artykułu Doktora Hansa Reitziga z okazji 60-tej rocznicy kolei w roku 1955, opublikowany w kronice Karpacza.
Przypomniało mi się to, gdy na okładce Schlesische Bergwacht z maja 2003r. wydrukowano fotografię naszego dworca kolejowego w Karpaczu.
Ten stary obrazek ukazuje dworzec kolejowy z 1925r. W moim zbiorze znajduje się pocztówka, na której widnieje dworzec po jego uroczystym otwarciu 1 lipca 1895r. Ruch na dziedzińcu dworca był, jak i dworzec, wiele skromniejszy niż po 1925r., kiedy to przyjazdy gości osiągnęły czas pełnego rozkwitu, ale zaświadcza już wtedy o wzmagającym naporze urlopowiczów, co uczyniło koniecznym budowę linii kolejowej w Karkonoszach.
Dr Hans Reitzig pisał w owym czasie ironicznie: „ […] choć dworzec główny w Karpaczu z płaskim dachem i skromny, jak Kopciuszek, mógłby stać zarówno w Timbuktu (Mali w Zachodniej Afryce), jak i w Krogulcu (mała wioska w Karkonoszach) to jednak długoletnie marzenie zostało spełnione – Karpacz i Brueckenberg (Karpacz Górny), zostały połączone ze światem torami kolejowymi”.
Dworzec położony jest w Zarzeczu (dzielnica Karpacza – przyp. tłum.) – u podnóża Saneczkowej, a powinien właściwie wyżej ponad nowymi domami, poniżej hotelu Goldener Frieden. Gustav Exner, energiczny i dalekowzroczny, ale przede wszystkim obrotny w interesach właściciel hotelu „Schneekoppe” (Śnieżka), jak również jego odpowiednik z hotelu „Gerichtskretcham” byli w stanie jednak temu przeszkodzić. Ostatecznie goście musieli iść w górę mijając obydwa hotele. Było to także w interesie właścicieli hoteli i pensjonatów z Karpacza Dolnego.
A wszystko właściwie zaczęło się w roku 1874, gdy w Berlinie prowadzono rozmowy o projekcie kolei w Karkonoszach, która z Kowar poprzez Budniki miała prowadzić do Domu Śląskiego u podnóża Snieżki.
W 1889r. w centrum dyskusji była budowa kolei zębatej na Snieżkę. Linia miała prowadzić z Cieplic przez Podgórzyn, Sosnówkę, Mysłakowice i Miłków do Karpacza. Z Karpacza właściwa kolej zębata wiodłaby na Snieżkę.
BUDNIKI ,A ZAOPATRZENIE W PIECZYWO.
Budniki, jak każda osada była chociażby częściowo skazana na zaopatrzenie w pieczywo z zewnątrz, bo własna produkcja była nie wystarczająca. Z uzyskanych informacji od najstarszych mieszkańców Karpacza, wynika ,że takie dostawy pieczywa istniały.W prawdzie nie jest znana data od kiedy na Budniki dostarczano pieczywo, ale wiadomo do kiedy i kto tym się zajmował. Otóż w Karpaczu w rejonie Osiedla Skalnego , powyżej istniejącego Western City, znajdowała się od czasów przedwojennych piekarnia, której właścicielem był Martin Fleischer. Pieczywo było dostarczane wozami konnymi, a zimą nawet na nartach. Trwało to do roku 1948, kiedy Martin Fleischer wyjechał do Niemiec. Od tego czasu często odwiedzał swoją piekarnię, a kwaterował w hotelu „Skalny”. Obecnie nie mamy informacji, czy po Fleischer, ktoś zaopatrywał Budniki w pieczywo. Z chwilą uzyskania nowych informacji na ten temat, poinformujemy na stronie internetowej, tak jak dotychczas.
UZUPEŁNIENIE HISTORII OSADY FORSTBAUDEN – BUDNIKI
Poniższy opis jest uzupełnieniem już istniejącej historii Budnik na naszej stronie.
Wynikło to, z uzyskania najnowszych wiadomości pochodzących z kroniki Kowar, spisanej do 1900 roku. Dalszej kroniki miasto Kowary nie posiada.
Z danych wynika, że w miesiącu maju 1634 roku doszło w Kowarach do największych plądrowań w dziejach miasta podczas wojny 30-letniej. Plądrowały i terroryzowały miasto różne grupy żołnierzy, maruderów, jak i zwykłe grupy rabusiów.
Część mieszkańców, której udało się jeszcze ukryć swój dobytek i inwentarz żywy uciekła w lasy , u podnóża Wolowej Góry. Powstały tam , tak zwane „Dolne i Górne
Miasteczko”. Jednak największe skupisko uciekinierów znajdowało się na zachodnim zboczu góry, w obrębie rozlewiska strumienia Langs Wasser /Grenzwaser/, to nazwy przypuszczalnie obecnej nazwy strumienia Malina.. Miejsce to pierwotnie było znane jak Buschbauden, Buschhauser , a obecnie niem. Forstbaude, Budniki.
Wspomniani uciekinierzy przebywali tam około ośmiu tygodni. Część z nich pozostała na opisanych miejscach, a reszta powróciła do Kowar. Grupa która pozostała
dokonała zasiedlenia tego terenu. Wybudowali domostwa z dostępnych im materiałów jakimi były, drewno i kamienie.
W 1695 roku, ówczesny właściciel Kowar i okolicy Hrabia Herman von Czernin, zarządził likwidację osad górskich.. Powodem tej decyzji, były utrudnienia w nadzorowaniu osad pod względem formalnym, jak i utrudnienia w ściąganiu podatków.
Zabudowania zostały zburzone, a ludność przesiedlono do Kowar i okolicznych wsi.
Nie ma żadnej pewności, ale właśnie ci osiedleńcy mogli być zwani „Wierzcholcami”.
W kronice Kowar zapisano „do dnia dzisiejszego / czyli do około 1900 roku/ jeszcze w lasach można napotkać kamienne podmurówki po budynkach”. Jednak obecnie wiadomo na podstawie zebranych materiałów, że około 1900 roku powstało tam nowe osadnictwo.
Przypuszczalnie część domostw została zbudowana na bazie pozostałości po pierwotnej
osadzie. Nowa osada przetrwała do lat 50-tych XX wieku. Górne i Dolne Miasteczko
nigdy ponownie nie zostały zasiedlone. Obecnie nie jest konkretnie wiadomo skąd
przybyli nowi osiedleńcy. Napotykane w lasach tego rejonu, kamienne podmurówki, mogą zarówno pochodzić jeszcze z okresu pierwotnego osadnictwa, jak też osadnictwa wtórnego, które przetrwało do XX wieku.
Jeśli odnajdą się nowe dokumenty na ten temat, będziemy je na bieżąco publikować na naszej stronie internetowej.
PLEMIĘ WIERZCHOLCÓW W BUDNIKACH
Około 1990 roku Pan Andrzej Więckowski wszedł w posiadanie czasowe fragmentu pewnego rękopisu w języku niemieckim datowanego na połowę XIX wieku. Po przetłumaczeniu, w treści natrafił na opis rytualnych obrzędów mieszkańców koloni „Forstbauden” – Budniki. Jednak opis nie pasował do zwyczajów strojów i zachowań pozostałych mieszkańców podkarkonoskich /Kowar i Karpacza/. Na podstawie dalszych badań i ustaleń znaleziono dokumenty potwierdzające istnienie plemienia o nazwie wiążącej się z korzeniem, drzewem „Wurzholz”, co w późniejszych ustaleniach dało definitywnie nazwę Wierzcholcy. Dokonywane znaleziska ceramiki i innych fragmentów przedmiotów codziennego użytku, wskazują niezbicie o obecności osadniczej Wierzcholców na Budnikach. Przypuszczenia wskazują, że mogli oni być spokrewnieni z zamieszkującymi te tereny Walonami, lub też nawet z Serbami połabskimi. Na ten temat dalej trwają badania.
ARTYSTA MALARZ OTTO WESTPHAL W BUDNIKACH
Gościem który przebywał w Budniki w 1940 był artysta malarz Otto Westphal narysował obraz pod tytułem „Blick von der Forstbaude”
EDUKACJA SZKOLNA NA TERENIE BUDNIK/FORSTBAUDEN DO 1945 R
Na terenie Budnik istniała do 1945 roku szkoła podstawowa, a raczej filia szkoły w Krzaczynie – „Buschvorwerk”. Filie szkoły otwarto, ze względu na trudne warunki klimatyczne w czasie trwania roku szkolnego, zimą wielkie zaspy śnieżne ,w innych okresach częste opady deszczu i wiatry, co uniemożliwiało dzieciom dotarcie do szkoły w Krzaczynie i powrót do domu na Budnikach. Szkoła powstała w 1917 roku, czyli jeszcze w czasie I wojny światowej . Ostatnim nauczycielem był Robert Liebig / w posiadanych dokumentach brak wzmianek o wcześniejszych nauczycielach/. Z zebranych materiałów wynika, że mieszkał on zarówno w Karpaczu, jak i na Budnikach. Przypuszczalnie w okresie zimy z wiadomych względów przebywał na terenie szkoły. W czasie istnienia szkoły, w każdym roku szkolnym, do klasy mieszanej uczęszczało nie więcej niż od czterech do pięcioro dzieci w różnym wieku szkolnym. Pan Liebig Robert wraz z dziećmi założył przyszkolny ogród z roślinnością alpejską. Do dnia dzisiejszego można spotkać tam stanowiska obrośnięte „rozchodnikiem alpejskim”. Nauczyciel również organizował szereg imprez i zabaw dla dzieci. Były organizowane zimą zjazdy na Sankach i nartach z Budnik do Krzaczyny, a w innych okresach zjazdy na dużych rowerach, w tych samych miejscach. Planował na terenie Budnik wybudować skocznię narciarską , ale przedsięwzięciu przeszkodziła mu wojna. Szkoła prawdopodobnie dotrwała do końca roku szkolnego 1944/ 1945 , ale nie ma jednoznacznie pewności, gdyż okres wojny przekształcił cichą spokojną miejscowość Krzaczynę w ośrodek militarny, co mogło wpłynąć na obecność szkoły w warunkach filii Budniki. Na terenie powojennej Fabryki Automatów Tokarskich /nazwa już polskiego zakładu na bazie zakładu niemieckiego, brak danych o nazwie poprzedniego niemieckiego zakładu/,rozpoczęto produkcję części do samolotów i rakiet V-1, V-2, V-3. Uzyskane materiały źródłowe, nie określają dalszych losów nauczyciela Roberta Liebig. W dalszym ciągu trwają poszukiwania dokumentów na powyższy temat.
BUDNIKI W LITERATURZE NIEMIECKIEJ
Hans Blüher niemiecki pisarz i filozof w powieści pod tytułem „DER BERGGEIST ” opisuje Budniki / Forstbauden w porze zimy, jak wynika z opisów musiał tam nie raz przebywać.Po przetłumaczeniu fragmenty zawierające opisy i nazwę Forstbauden zostaną umieszczone na stronie niebawem.