
WOŁOGÓR – LEGENDA BUDNIK
Jak wszyscy wiemy, każdy historyczny zakątek naszej ojczyzny, posiada swoją legendę. Taką legendę posiadają również Budniki. W Karkonoszach panował duch gór zwany Liczyrzepą. Aby wywiązać się z nadzoru całych Karkonoszy musiał mieć swoich pomocników. Jednym z pomocników był Wołogór. Siedzibę swoją miał na Wołowej Górze, między Kowarami i Karpaczem. Ze starych podań wynika, że właśnie z tego powodu góra ta wzięła nazwę Wołowej. Jedynym człowiekiem ,który go widział w życiu był sędziwy staruszek z Kowar o imieniu Gustaw. Opowiadał, że miał ludzką postać, z głową wołu. Wołogór miał za zadanie, pilnować porządku w górach w rejonie Wołowej Góry, Budnik i strumienia Malina. Ponadto miał pomagać w trudnych sprawach okolicznym mieszkańcom i turystom. Władał magicznym totemem, który dawał mu magiczną moc. Wołogór miał pierwszą okazję do spełnienia swoich zadań, kiedy spadło nieszczęście wojenne na ludność Kowar i kotliny jeleniogórskiej. Przyczyną nieszczęść jakie spadły na mieszkańców był wybuch wojny trzydziestoletniej. Przez wioski przetaczały się różne bandy rabusiów i maruderów wojennych. Szczególnie we znaki ludności Kowar dały się oddziały najemników kozaków polskich zwanych Lisowszczykami. Dokonywali notorycznych rabunków i gwałtów na ludności cywilnej. Tutaj wkroczył do pomocy Wołogór i udzielił schronienia części mieszkańcom Kowar i okolic. Na zboczu Wołowej Góry pomógł on wybudować prowizoryczne szałasy i ludność tą chronił magicznym totemem. Dlatego do dziś istnieją nazwy dawnych siedlisk Dolne i Górne Miasteczko. Po ustaniu zawieruchy wojennej, część ludności powróciła na stałe do Kowar. Jednak reszta pozostała bo nie miała do czego wracać, gdyż ich domostwa zostały doszczętnie splądrowane i spalone. Po kilku latach o tą ludność upomniał się poprzez wołanie do Wołogóra, władający Kowarami hrabia von Czernin. Zależało mu na każdej osobie by ściągać podatki. Wielokrotnie do Dolnego i Górnego Miasteczka przybywali siepacze Czernina by wypędzić ludność.Za każdym razem pomagał im Wołogór ze swoim totemem i magiczną mocą. Pewnego razu Wołogór postanowił całą ludność przeprowadzić w okolice strumienia Malina. Wtedy też siepacze Czernina spalili doszczętnie Dolne i Górne Miasteczko. Przeniesiona ludność na zboczach wąwozu nad strumieniem Malina rozpoczęła budować chaty górskie i tworzyć zagrody gospodarskie, pierwotnie zwane ForstLangwasser, Forstbaude, Zacisze Leśne a obecnie Budniki. Od tego czasu Wołogór strzegł ludność przed rabusiami i żywiołem natury. Ludziom ukazywał się jedynie w snach by wiedzieli kto im pomaga i aby żyli w spokoju. Mimo, że to miejsce sprzyjało panującemu spokojowi ,to ludności dokuczała straszna bieda. Dzieci rodziły się, ludności przybywało, a ziemia nie mogła ich dostatecznie wyżywić. Hodowla bydła i drobiu była nie wystarczająca. Ziemia górska nie dawała wystarczających plonów. Warunki naturalne były bardzo trudne. Krótkie lata długie zimy z ogromnymi opadami śniegu. Tu znów Wołogór jak mógł tak pomagał swym magicznym totemem, roztapiał śnieg i torował drogę mieszkańcom. Jednak nie miał mocy mnożenia jadła, odzieży i obuwia dla swoich podopiecznych. Szczególnie było mu bardzo przykro jak widział bose i półnagie dzieci, czasami zawinięte jedynie w szmaty. Dniami i nocami rozmyślał nad dolą i niedolą biednych ludzi. Po długim rozmyślaniu wpadł na genialny pomysł. W okolicach zamieszkiwało wiele majętnych rodzin. W Kowarach na Ciszycy w letniej rezydencji zamieszkiwała hrabina Wanda Czartoryska z rodu Radziwiłłów, a na Bukowcu rezydowała na swych włościach, znana ze swoich dobroci hrabina von Reden. Obie panie przyjaźniły się ze sobą. To też Wołogór, wykorzystał tą sytuację i obu paniom wkradł się do ich snów. W ich snach opowiedział o tragicznej sytuacji mieszkańców Budnik. Panie tak przeżywały te sny, że przez kilka nocy nie mogły zmrużyć oka. Opowiadając sobie wzajemnie o snach, wspólnie uradziły, że od tej pory będą pomagać ludziom na Budnikach. Tak też się stało. Na bieżąco dostarczały nawet osobiście odzież, obuwie, jadło i inne potrzebne artykuły. Wołogór osobiście dopilnowywał dotrzymania danych obietnic przez zamożnych. Jednak pewnego razu za sprawą Wołogóra stała się rzecz straszna. Po wyżej gospody Forstbauden stało domostwo rodziny Kretschmer. Mieli oni prześliczną córkę na wydaniu, o imieniu Maria. W córce podkochiwał się miejscowy nauczyciel Heindrich Liebig. Ona również kochała go z wzajemnością. Jednak kiedy Wołogór zobaczył Marie pierwszy raz na łące przy sianokosach, zapominając się do jakiego celu został powołany przez Liczyrzepę, zakochał się w niej od pierwszego ujrzenia. Pojawiał się Marii po nocach w jej snach i wyznawał jej miłość. Jednak ona odrzucała jego amory, kochając Heinricha. Miłość Wołogóra do Marii stawała się coraz gorętsza. Krytycznej nocy Wołogór pojawił się rozpalony do czerwoności z miłości, jednak Maria odrzuciła jego serce. W tym momencie z rozpalonego serca wymknęła się jedna z iskierek miłości i spowodowała pożar domostwa Marii. Na szczęście domownicy zdołali ujść bez szwanku, jednak domostwo spłonęło doszczętnie. Wołogór zrozumiał swój miłosny błąd i z całą mocą pomagał w odbudowaniu domostwa. Rodzina Kretschmer odbudowała dom w innym miejscu, a w miejscu starego powstała naleśnikarnia na Tabaczanej Ścieżce. Maria wyszła za mąż za Heinricha, urodziło im się pięcioro dzieci i żyli długo i szczęśliwie. Jednak jak wszystko z czasem się kończy, przyszedł i czas na Wołogóra. Tajemniczy totem tracił moc. Budniki pustoszały, następował inny okres. Wołogór czuł się zmęczony i bezsilny .Odszedł w górę strumienia Malina w rejon wodospadów wraz ze swoim totemem. Na jednym z głazów odbił kształt totemu oraz pozostawił ślad swojej prawej stopy i zniknął na zawsze. Miejsce to było zawsze słoneczne i radosne ale z chwilą zniknięcia tam Wołogóra, stało sie ponure do dnia dzisiejszego. Od tego momentu miejsce to nazywane jest „Ponurą Kaskadą”
Autor. Krzysztof Paliga